Nie mogę powiedzieć żebym była z tego powodu szczególnie smutna- lepiej robić wiele rzeczy niż nic i siedzieć w miejscu :)
Zew natury bywa jednak bardzo silny i pomimo braku czasu, zepsutej maszyny i kilku innych przeciwności musiałam, po prostu musiałam usiąść do maszyny i coś stworzyć.
W efekcie powstało kilka etui na wkładki higieniczne, które ja (jak zapewne wiecie) nazywam intimetkami.
Wiele materiałów dostałam od mojej tutejszej przyjaciółki która także jest zapaleńcem szycia i postanowiła sie podzielić swoimi zapasami tkanin- ku mej uciesze oczywiście :)
Maszynę także pożyczyłam od niej bo moja nie wiadomo dlaczego nagle przestała szyć- przy następnym napływie wolnego czasu muszę ją zreperować, a przynajmniej spróbować.
Pamiętam kiedy szyłam pierwszą intimetkę (dla siebie), nie przypuszczałam że ktokolwiek chciałby taką mieć, a tymczasem w pracy, w sklepie, gdziekolwiek jej nie pokazałam każda kobieta pytała "a co to takiego ładnego w torebce?", "czy mogę też też taką zamówić?"...i tym sposobem całkiem niechcący wpadłam w manię szycia tych małych przydasiów, sporo już trafiło w ręce nowych właścicielek a może i te ktoś zechce posiąść na własność ;)
Kończąc to gadanie pokazuję owe intimetki- pochwalę się że mam skrojone kolejne ale czekają na wykończenie i na zdjęcia...to już następnym razem
Zapraszam, oglądajcie...